Katherine
– Unieś miecz wyżej.
I nie śpij, cholera jasna! Stań prosto. Co to za zasłona, bo ja
jej nie znam?! – krzyczał Jaromir, stojąc nad Kati.
Dziewczynka, z całych
sił zaciskając zęby, wykonywała posłusznie wszystkie rozkazy
złośliwego ponad ludzkie pojęcie trenera, lecz – jak widać –
jego nie sposób było zadowolić. Za każdym razem, gdy już
poprawiła pozycję, wytykał jej kolejny błąd.
– Dobrze, to zrobimy
teraz coś standardowego. Chodzimy sobie w pozycji, ja prowadzę i co
jakiś czas wyprowadzam cięcia na twoją piątą, trzecią i
czwartą. Pamiętasz te zasłony? – Nie czekając na odpowiedź,
kontynuował: – Musisz stawiać te zasłony i odpowiadać, wymiana
ciosów trwa, dopóki nie odskoczę i nie zacznę dalej chodzić.
Jasne?
– Ehe...
– Odpowiada się
pełnym zdaniem.
– Ale...
– Na ziemię,
czterdzieści pompek, ale migiem!
– Tak jest, mistrzu
Jaromirze...!
– A więc, jakieś
pytania?
– Co, jeśli pan mnie
trafi?
– Jak to co? Robisz
pompki. W pełnym oporządzeniu.
Miała ochotę zawyć i
schować głowę w pokrywający arenę piasek. Udało się jej jednak
przemilczeć. Przystąpiła do ćwiczenia.
Cios Jaromira był
szybki jak błyskawica – dostała w łokieć. Zawyła i wypuściła
miecz ze zdrętwiałej ręki.
– Co to miało być?!
– ryknął nauczyciel.
– Pan jest dla mnie
za szybki! – zaprotestowała, masując obolałe miejsce. Już
widziała formującą się pod nałokietnikiem czerwoną pręgę,
zwiastującą ogromnego siniaka.
– To ty jesteś za
wolna! Na ziemię!
– I za nic nie zrobię
czterdziestu pompek, nawet jakbym nie miała hełmu i kolczugi...
Jaromir już miał
odparować złośliwemu dzieciakowi, ale powstrzymał się w ostatnim
momencie. Czasami zapominał, że Kati od kilku dni była pozbawiona
siły i szybkości wyverna. Prawie poczuł się winny przez to, że
od początku treningu atakuje zwykłe ludzkie dziecko z wyvernią
siłą i szybkością i ma pretensje o opóźnione zasłony... Ale
tylko prawie to poczuł.
– No to dziesięć
pompek. I sześć przysiadów.
Przez chwilę
pożałował, że dał dziewczynce broń do ręki – wyglądała,
jakby chciała go zamordować.
***
Katherine ziewnęła
rozdzierająco. Po morderczym treningu z Jaromirem bolało ją
kompletnie wszystko. Czuła się wyczerpana zarówno fizycznie, jak i
psychicznie. Ignorowanie utyskiwań trenera pochłaniało mnóstwo
energii.
– Skup się –
warknął Ryjisjaveeik, pukając palcem w stronę otwartej księgi.
Ze starego, pożółkłego papieru wzniosły się kłęby kurzu.
Dziewczynka niechętnie
zerknęła na ręcznie wykonaną szczegółową rycinę.
Przedstawiała ona długiego czarnego węża o kociej głowie i dwóch
kocich łapach. Ziewnęła jeszcze raz.
– Tatzelwurm. Inaczej
Stollenwurm. Potrafią poruszać się z niesamowitą szybkością, w
świecie ludzi występują w Alpach Fryburskich, Lechtalskich,
Bawarskich i Salzburskich. Nie atakują ludzi, ale lubią mocno
przetrzebić stada wypasanych w tamtych okolicach owiec.
– Dobrze. Tylwyth
Teg.
– Elfy walijskie.
Nazwa oznacza „piękny ludek”. Można je spotkać przy jeziorach
lub rzekach, we wnętrzach gór. Na kobiety mówi się Y Mamau. Lubią
uprzykrzać ludziom życie kradnąc konie i bydło, podmieniając
dzieci w kołyskach, gubiąc wędrowców w nocy lub we mgle,
podstawiając nogi pijakom. Uwielbiają interesy, więc często
pokazują się na targach. Pieniądze, którymi płacą, zmieniają
się na następny dzień w suche liście. W rzeczywistości nie
różnią się niczym od zwyczajnych elfów, zamieszkujących Drugi
Świat.
– Jednorożec.
– Unicornus
–
biały, biały z czerwoną grzywą i ogonem lub zupełnie czarny
mięsożerny koń z rogiem wyrastającym z czoła. Jest większy,
szybszy i silniejszy od zwykłych koni. Mit, jakoby miałyby być
płochliwe, jest fikcją, tak samo jak obiekcja, że podchodzą
jedynie do dziewic. W Drugim Świecie używa się ich jako
wierzchowców bojowych. W niektórych rejonach są też zwierzyną
łowną – ich rogi wykrywają trucizny i pomagają zwalczać ich
działanie, służą do produkcji wielu medykamentów i eliksirów.
Karbunkuł, rubin formujący się z zakrzepłej krwi u podstawy rogu
w czaszce jednorożca, jest antidotum na wszystkie dolegliwości,
daje praktycznie rzecz biorąc nieśmiertelność. Wątroba utarta z
żółtkami jaj leczy trąd, pas ze skóry chroni od zarazy, a buty
od chorób stawów, kopyta mają mniej więcej te same właściwości,
co rogi.
Ryjisjaveeik przewrócił
kilka kartek i znów wskazał na rysunek.
– Goblin. Jeden z
najzłośliwszych stworów – straszy hałasem, zsyła złe sny. W
Normandii nadal straszy się dzieci słowami: „le goubelin vous
emortera”. Więcej nie pamiętam.
– Smok.
– Smokon też?
– Nie. Smok. Rodzaje
na przykład.
– Smoki europejskie i
amerykańskie mają długie szyje i ogony, kolce na pyskach i
grzbiecie, wielkie skrzydła, kocie oczy, ostre szpony, smukłą
sylwetkę i cztery pięciopalczaste łapy. Wszystkie zieją ogniem i
potrafią doskonale manipulować ludźmi. Są niezwykle inteligentne
– większość mówi telepatycznie we wszystkich językach. Rosną
przez całe życie. Potrafią żyć przez wiele tysięcy lat –
istnieją jeszcze takie, które pamiętają pierwszą wojnę z
wyvernami. Nie wszystkie tworzą wraz ze śmiercią smokona, ale
zdecydowana większość się tego podejmuje, w końcu to lepsze
rozwiązanie, niż zniknięcie i zapomnienie. Większość może
kontrolować żywioły i przedmioty. Najpotężniejsze smoki podczas
Wielkiej Wojny to: Mardram – władca; Rea – najstarszy i
największy smok w historii; Riesel – sprawujący władzę nad wodą
i lodem; Rhein – pan umarłych i Dieshol – jednooki,
niepohamowany w gniewie. Każdemu z nich wybudowano w Drugim Świecie
świątynię, lecz dostać się do nich jest niemożliwością, tak
potężne zaklęcia je chronią. Wbrew temu, co wszyscy myślą,
smoki nie mają rozwidlonych języków.
– A smoki chińskie i
wschodnie?
– Smoki Chin, Japonii
i Korei różnią się liczbą palców – chińskie smoki cesarskie
są pięciopalczaste, koreańskie czteropalczaste, a japońskie tylko
trójpalczaste. Smoki wschodnie są długie, posiadają bujne
kolorowe grzywy i rozwidlone rogi, większość nie ma skrzydeł i z
reguły nie tworzą smokonów. Istnieje dziewięć ich rodzajów:
Tianlong – smoki niebiańskie; Shenlong – smoki duchowe, rządzące
deszczem i wiatrem; Fucanlong – smoki podziemne; Dilong –
ziemskie; Yinglong – jedyny skrzydlaty rodzaj, służące cesarzom;
Panlong – wodne; Quinlong – rogate i Huanglong – smoki
mądrości, to one nauczyły ludzi pisać. Ponadto są jeszcze cztery
smoki królewskie.
– Może być.
Krasnolud, nazwy.
– Z
greki – nanus,
we Francji przekształcona w nain.
W
Hiszpanii nazywany duende.
Przez
Słowian nazywany domownikiem,
domowojem lub
domowym.
U
germanów, jeśli zamieszkuje góry, zwany Zwergiem,
stąd
poprzez duergar,
duerg
powstało angielskie dwarf.
Jeśli
siedział w lesie, używa się nazwy Schrettel
albo
Schratt
– stąd
czeski skret.
– Pomocnicy Leszych.
– Auk
– duch
echa, Puszczewik
– żyjący
w głębi lasu, Mochowik,
Ługowoj, Polewoj, Cwietycz, Grybicz, Pczelicz i Jagodnicz – jąkała
się na obco brzmiących nazwach.
– Lindwurm.
– Dwunogi
smok bez skrzydeł. Człon wurm
oznacza
w gockim węża lub smoka, tak samo jak nordycki Orm.
– Różnica między
łuskami smoków a wyvernów.
– Smocze łuski są
zaokrąglone, przy krawędziach błyszczące, a w środku matowe,
przybierające wszelkie możliwe kolory, nawet pręgowane. Wyvernie
są ostro zakończone, dłuższe, trochę przypominające pióra,
matowe i tylko w pięciu kolorach: czarnym, brązowym, zielonym,
złotym i białym – co jest wielką rzadkością i występuje
jedynie u chorych na albinizm. Ale istnieje.
– Wyjątki?
– Wyvern złoty,
który łuski ma szorstkie w dotyku, lecz lśniące, jak obsypane
pyłem, i wyvern brązowy, który ma na brzuchu łuski białe.
– Smocze i wyvernie
oczy.
– Oczy smoka
wyglądają jak kocie, z tą różnicą, że mogą mieć wszystkie
kolory oprócz czerwieni. Wyvernie są czerwone, zbliżone do
ludzkich, z wyraźnymi białkami i okrągłą źrenicą.
– Co smok symbolizuje
w alchemii?
– Materia
prima,
pierwotna,
nieprzetransmutowana energia lub metal.
– Dobrze. – Wyvern
złożył bestiariusz – gigantyczne, mogące posłużyć wręcz
jako broń tomiszcze – i wręczył je uczennicy.
– Ale jak to? – nie
zrozumiała.
– Przeczytaj do
poduszki. Jutro masz umieć na pamięć.
– Ale to ma kilka
tysięcy stron!
– Dokładnie sześć
tysięcy czterysta dwadzieścia osiem. Ale jest dużo rysunków. Na
dzisiaj jesteś wolna.
– Ale przecież...
Ryjisjaveeik obrócił
się z dobrotliwym uśmiechem.
– Tak? Przecież co?
– Przecież niewiele
informacji z tej książki jest prawdziwych, większość to tylko
bajki...
– O, właśnie! –
zakrzyknął uradowany wyvern. – W takim razie oddzielisz jeszcze
istoty prawdziwe od mitycznych. Miłej nocy życzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz