poniedziałek, 24 września 2018

Rozdział 3


Livia

Shadya wyglądała jakoś inaczej, niż zwykle. Jak wilczyca, a nie przepełniona dobrymi manierami dama. Usiadła na parapecie wielkiego okna w kuchni, rozpuszczone jasne loki opadały jej luźno na ramiona. Nogi podkuliła pod brodę, w drżących dłoniach trzymała filiżankę z wystygłą herbatą. Ubrana była w koszulę nocną, brązowe oczy miała zapatrzone w jakiś punkt za oknem. Livia dopiero teraz zwróciła uwagę na to, jaka jej opiekunka jest młoda...
Podejdź – powiedziała cicho.
W jej tonie nie było nic rozkazującego, tylko ta jedna niesłyszalna dla zwykłych ludzi nuta – głos Alfy. Dziewczyna powoli podeszła do stołu i usiadła przy nim, obserwując wilkołaczycę.
Uważam, że nadszedł czas. Livio, moja kochana, pokochałam cię jak córkę, lecz nie mogę wiecznie ukrywać, że masz rodziców. Czuję, że zbliża się coś złego – a ja nigdy nie mylę się w tych kwestiach – więc lepiej by było, jakbyś poszła ich bronić. Ja nie jestem w stanie otoczyć ich opieką, jeśli nie chcą, lecz tobie na pewno zaufają...
Poczekaj! – Dziewczyna uniosła dłoń. – Zbliża się coś niedobrego? Widzę, że wiesz znacznie więcej. Co przede mną ukrywasz? Jak mam walczyć w obronie ludzi z tym czymś, skoro nie wiem, co to jest?
Zaraz ci wszystko wytłumaczę. Wszystkiego się dowiesz. Najpierw jednak musisz zdać sobie sprawę z tego, że jesteś już oficjalnym członkiem Stada. Jesteś już pełnoprawnym wilkołakiem, a nie szczenięciem, jak do tej pory.
Przecież nie umiem się nawet do końca przemienić. Właściwą postać wilka przyjmuję tylko podczas pełni.
Ale umiesz się przemienić częściowo. Wtedy już dysponujesz ostrymi kłami i większą siłą niż zwykle, prawda? Do tego wyostrzone wzrok i słuch. Jesteś już jedną z nas, Livio. Dlatego musisz wiedzieć, jak nas rozpoznać wśród innych ludzi.
Po zapachu?
Moja droga, czy jesteś w stanie obwąchać każdego na ulicy? Są inne sposoby. Nadwrażliwość na wysokie dźwięki, zaburzenia koncentracji w zatłoczonych miejscach, niezdarność, niechęć do ludzi, niezbyt wysoki wzrost, kolor oczu...
Kolor oczu?
Czy widziałaś kiedyś wilkołaka, który ma niebieskie lub szare oczy?
Nie.
No właśnie. Wilkołak oczy może mieć tylko brązowe, najlepiej jasne, takie, by źrenica była widoczna, ciemne są spotykane rzadko.
Jak to? A Mark von Lahman? Bonawentura?
Mark von Lahman nie jest wilkołakiem. Sama nie mam pojęcia, czym oprócz wyverna i zmiennoskórego jest. Bonawentura został ugryziony lub zmutowany w inny sposób. I tu dochodzimy do następnej kwestii: likantropię można odziedziczyć, na przykład są całe rodziny wilkołaków. Jednym z nas można też zostać poprzez ugryzienie przez wilkołaka, czasem też przeżycie we wczesnym dzieciństwie czegoś traumatycznego. Bywa, że takie osoby potrafią zmieniać się tylko we śnie lub podczas pełni, przez co nie wiedzą o swojej odmienności, bo w ciele wilka ich umysł funkcjonuje odrobinę inaczej – pamiętają sny, ale nie wiedzą, że są one prawdą, Często jednak udaje im się osiągnąć moc proporcjonalną do naszej.
A... nieśmiertelność?
Nie jest nam naturalnie dana, lecz było w historii kilku śmiałków, którzy wykradli ją wyvernom. To dość niepraktyczne – przez paręset lat, podczas których wyverny mają obowiązek odnalezienia złodzieja, osoba taka nie może pokazać się w żadnym publicznym miejscu, jeśli naprawdę chce zachować swoją nieśmiertelną skórę. Dopiero potem, jak emocje opadną, można zaryzykować. A i tak zwykle okazuje się, że to pułapka...
W takim razie, ile lat ma Bonawentura?
Nie wiem. Nie wiem nawet, gdzie się urodził, ani jak ma na nazwisko.
Dobrze. Więc chciałabym wiedzieć jeszcze jedno: jak to jest z Alfami?
Prawdziwych Alf może być tylko pięć w jednym stuleciu, inni przewodnicy watah są takimi jedynie z nazwy, pozycja może być im odebrana.
A ty?
A ja jestem właśnie Prawdziwą Alfą, dlatego moje rozkazy są niepodważalne nawet dla Bonawentury. Zmutowane wilkołaki zazwyczaj nie przyłączają się do naszych stad, wolą samotniczy tryb życia, lecz i tak nie potrafią kwestionować rozkazów padających z moich ust.
Skoro już wszystko wiem, co jest tym tajemniczym zagrożeniem, przed którym mnie ostrzegasz?
Shadya roześmiała się cicho, powoli odwróciła głowę, ponownie patrząc na coś za oknem. Pociągnęła łyk zimnej herbaty, zamknęła oczy, uśmiechając się leniwie.
Wyjrzyj przez okno, moja droga.
Livia wstała szybko z miejsca i wręcz podbiegła do przeszklonej ściany kuchni. Niebo było fioletowe. Nie intensywnie fioletowe, lecz ciemne, jak podczas wyjątkowo pochmurnych zimowych nocy. A było przecież dopiero południe.
Czy już mi wierzysz?
Dziewczyna powoli skinęła głową, nie mogąc oderwać wzroku od tajemniczego zjawiska.
Najwyższa pora, aby porozmawiać z naszym sąsiadem Markiem von Lahmanem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz